W niedzielę u siostry zrobiłyśmy podobny deser. Wydawał się skomplikowany. Kilka etapów. Wczoraj ogarnęła mnie bezsenność. Surfowałam sobie w sieci i w oczy rzucił mi się podobny przepis.
Tylko 4 składniki. Dodałam do ulubionych i zasnęłam śniąc o czekoladowym musie.
Dzisiaj rano, przypomniały mi się moje sny. Oblizałam się ze smakiem i wkroczyłam do kuchni.
Powstał przepyszny deser z połączenia dwóch przepisów. Coś pamiętałam z jednego, a coś z drugiego.
hmmm.... czekolada.
Składniki:
tabliczka czekolady użyłam 70%
dwa jajka - żółtka i białka oddzielnie
łyżka masła
łyżka mocnego alkoholu użyłam nalewki mężowskiej na spirytusie
pół kubka śmietanki 30% dobrze jest ją włożyć do zamrażalnika z 15 minut przed użyciem
cukier puder czubata łyżka
cukier drobny hmmm... ok dwie łyżki
Czekoladę z masłem i alkoholem rozpuściłam w kąpieli wodnej. Zrobiła się bardzo gęsta. Odstawiłam na chwilę do ostygnięcia. Wmiksowałam po kolei po jednym żółtku i dodałam cukier puder.
W oddzielnej miseczce ubiłam śmietankę na sztywno i połączyłam ją za pomocą miksera z czekoladą. Na wolnych obrotach, do zniknięcia grudek.
W kolejnej (już ostatniej) miseczce ubiłam na sztywno białka. Pod koniec miksowania dodałam cukier i miksowałam aż się rozpuści.
Delikatnie połączyłam białka z masą czekoladową i przełożyłam do czterech filiżanek. Przykryłam folią aluminiową i wstawiłam do lodówki. Na 3 długie godziny.
Po piętnastu minutach otworzyłam lodówkę i kiedy nikt nie patrzył :) zjadłam jedną porcyjkę. Deser robi się błyskawicznie. Efekt cudownej pianki jest jednak dopiero po co najmniej 3 godzinach w lodówce.
Następnym razem do smaku dodam do śmietany syrop klonowy.
pyszny......
Ależ to musi smakować! Niebo :)
OdpowiedzUsuńi czekoladowe kąciki ust...
Usuń