Mój M. wstaje ok 4 do pracy. Zawsze skrada się na paluszkach, żeby mnie nie obudzić, bo ja wstaję prawie 3 godziny później. Dzisiaj jednak razem z budzikiem przyszły też koty. Dawno już się to nie zdarzało. Od trzech tygodni mieszka z nami drugi kot. Kotka powolutku się przyzwyczaja, ale mały jest bardziej "namolny" - wszędzie się pcha. Kocica to dama, która jak go widzi wycofuje się.
A mały zwany przez nas Mikserem (bo ma lekkie ADHD):
Merci, bo tak zwie się kocica, swoim zachowanie manifestuje nie, to nie. Zawsze przychodziła jak tylko dzwonił mężowy budzik. Ale kładła się na mnie i mnie ugniatała. Dzisiaj pierwszy raz od dawna przyszła. I co najcudowniejsze, w ogóle nie przejęła się Mikserem, który już po chwili również domagał się pieszczot.
Cóż zrobić z tak cudownie rozpoczętym dniem? Hmm... śniadanie :) Zawsze wstaje za późno, a tym razem... Więc pytam, ślubny ze mną zje omlety? A i owszem. Więc rachu ciachu i podwójna porcja ukręcona i myk pierwszy ląduje na patelni. Kawka w kubeczku, śpiew na ustach. Miseczkę z drugą porcją, wstawiam dla wygody do zlewu bo trzepaczka wielka i przeważa mi miskę. Wchodzi mąż... i bierze się za mycie swojego kubka. W ostatniej chwili ratuję swój omlet, już podtopiony. Ale za to czysty :)
Nauczka: jak masz za gęste ciasto to dolej mleka. Woda sprawi, że omlet będzie sztywny.
Mina kota bezbłędna:),chyba też nie lubi rannego wstawania:). Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńkociaki niesamowite :) a poranki z kocim mruczeniem, ugniataniem.. mam na co dzień i nie zamieniłabym na nic innego w świecie :)
OdpowiedzUsuń